Mam dziś możliwość podzielenia się z Wami wrażeniami, jakie towarzyszyły mi podczas lektury czwartego numeru czasopisma BRAMA, a wszystko dzięki uprzejmości jego wydawcy, czyli Samorządowej Agencji Promocji i Kultury w Szczecinku (SAPiK) i redaktora naczelnego, Pawła Kwietnia.
Na najnowszy numer składa się przede wszystkim kilkanaście opowiadań zachowanych w klimatach szeroko pojętej grozy i s-f. Znajdziemy tu także artykuły publicystyczne, felietony oraz recenzje filmów i gier planszowych.
Skupmy się zatem na poszczególnych tekstach, a ogólną ocenę zostawmy na koniec. Zaczynamy!
Na pierwszą linię frontu wyprowadzone zostało opowiadanie Piotra Nowickiego „Małpa w kąpieli według Lovecrafta”. Nie wiem jak Redakcja to robi, ale jest to już drugi numer BRAMY z rzędu, w którym otwierające opowiadanie jest – mało powiedzieć – ŚWIETNE! (w poprzednim numerze to „Eden 02” Grzegorza Gajka zrobił na mnie ogromne wrażenie). Po zapoznaniu się z historią zaprezentowaną przez Piotra czułem, że oto wyjątkowy zbiór przede mną. Czy tak było w istocie? W ogromnej mierze, tak. Wróćmy jednak do „Małpy…”. Tekst od pierwszego do ostatniego słowa przesiąknięty jest lovecraftowskim klimatem, od którego autor nie odbiega nawet na chwilę. Klaustrofobiczne odczucia, jakie towarzyszą czytelnikowi podczas lektury, sprawiają, że chcemy jak najszybciej dobrnąć do końca tekstu, by uwolnić się z tej matni i poznać jego nietuzinkowe zakończenie. Krótko mówiąc, majstersztyk!
Następnie trafiamy na dwie zwycięskie historie konkursu, w którym należało dokończyć opowiadania „Tajemnica złotego pociągu”, do którego początek napisał Przemysław Piotrowski. Laureatami zostali Anna Śmigielska oraz Krzysztof T. Dąbrowski i to właśnie z ich tekstami dane jest nam obcować. Historia Anny jest mocnym kawałkiem grozy, ale brakowało mi w niej odpowiedzi na pytania, którymi autorka zamyka swoje opowiadanie. Myślę, że tekst znacznie zyskałby na wartości gdyby był nieco dłuższy, a wątek TEGO został bardziej rozwinięty. Wtedy pozostawienie otwartego zakończenia byłoby jak najbardziej wskazane. W przypadku, gdy tekst ogranicza się do raptem kilku akapitów, brak wyjaśnienia daje pewien niedosyt. Krzysztof natomiast serwuje nam coś zgoła innego. W jego pracy, przesiąkniętej czarnym humorem, czytelnika zaskakuje niemal wszystko. Każde kolejne zdanie przynosi nowe rewelacje, jak pojawienie się gigantycznej myszy czy klauna Pennywise-a. Natomiast wszystko bije na głowę dialog głównego bohatera ze swoim… kotem :). Teksty są krótkie, to i czyta się je błyskawicznie, lecz na tle wyśmienitej „Małpy w kąpieli…” wypadają dość blado. Gdyby opublikowano je na dalszych stronach czasopisma, na pewno byłoby to z korzyścią dla tych dwóch historii.
Pierwszym publicystycznym artykułem jest „Polowanie na czarownice” Jana Gruszki. Nie zamierzam się specjalnie rozpisywać na jego temat, gdyż nie znalazłem tu tego, czego spodziewałem się znaleźć. Artykuł jest pełen dat i nazwisk, które po chwili ulatują z pamięci. Gdyby nie ten właśnie przesyt, mógłby to być materiał dobry także dla laika. W tym przypadku stanowi on jednak dydaktyczną skarbnicę wiedzy dla osób, które świat czarownic już fascynuje.
„Epitafium starca” to kolejna opowieść dla fanów grozy. Autorka, Paulina J. Król, przedstawia nam niezwykłą historię człowieka, który, by uspokoić swe sumienie, zdradza przed śmiercią skrywany latami sekret. Trzeba przyznać, że historia jest oryginalna i bardzo dobrze skonstruowana technicznie, a czytelnik niemal płynie po spisanych słowach. W pewnym momencie doznajemy odczucia, że autorka zapędziła się w kozi róg i trudno będzie jej stworzyć zaskakujące zakończenie. Jak się okazuje, ścieżka, którą obrała Paulina, jest ślepym torem tylko z pozoru, bo finał, który nam przygotowała, to przysłowiowa wisienka na torcie.
Na następnej stronie Ryszard Brzeziński w swym artykule „Mad Max na drodze do Oscarów” rozważa słuszność przydzielonych i nieprzydzielonych statuetek dla filmu MadMax.
Przechodzimy dalej i po raz pierwszy stajemy przed obliczem opowiadania s-f (choć trąci też grozą). Rafał Nowakowski w swych „Zakamarkach kosmosu” snuje całkiem interesującą opowieść człowieka obserwującego zachowania i zwyczaje tajemniczego włóczęgi. Historia jest wciągająca, ale niestety bardzo krótka. W wyniku czego wiele zamarkowanych przez autora elementów zostaje bez odpowiedzi. A szkoda, bo mnie na przykład wciąż frapuje pytanie, kim tak naprawdę jest ów niezwykły włóczęga.
„Seans z wampirem” J. Zielińskiego, to jedna z dwóch filmowych recenzji, na których warto zawiesić oko. Drugą znajdziemy kilkadziesiąt stron dalej, a dotyczy ona produkcji „Legenda krwawego zamku”.
Następna strona przynosi nam pierwszą w tym numerze recenzję gry planszowej. Damian „ZenoN” Kobiałka bierze na warsztat „Eldritch Horror” i w swym podsumowaniu skupia się głównie na jej technicznych aspektach. Przyznaję, że brakowało mi informacji na temat samej rozgrywki. Nigdy nie grałem w tę konkretną planszówkę, a z opisu Damiana trudno wywnioskować, jaki jest przebieg gry lub co jest jej ostatecznym celem. Osobiście nie zostałem zachęcony do sięgnięcia po tę konkretną pozycję, ale być może taki był właśnie cel autora.
Kolejnym opowiadaniem zachowanym w klimacie stricte s-f jest „BIOB33.Benedict” Piotra Grochowskiego. Po przeczytaniu tekstu zadałem sobie pytanie, czy mogę go ocenić. Od zawsze powtarzam, że nie jestem fanem science fiction, więc nie powinienem wyrażać swojej opinii w tej materii. Pomyślałem jednak, że spróbuję potraktować tę historię właśnie jako laik, lecz i to nie było łatwe. Ogólnie rzecz biorąc, tekst Piotra od strony technicznej jest wysokich lotów, lecz poruszona w nim historia sprawia wrażenie, jakby była wyrwanym fragmentem z jakiejś dłuższej historii. Wydaje się, że jest w niej ukryty jakiś istotny element fabuły, lecz czytelnik i tak go nie poznaje. Sprawia to – przynajmniej w moim przypadku – że główny bohater jest nam obojętny, a jego historia, choć może ciekawa, nie zapada na dłużej w pamięci. Z przykrością muszę też stwierdzić, że do końca nie potrafię powiedzieć, o czym był „BIOB33…”.
Do grozowych klimatów wracamy wraz z opowiadaniem Marcina Zwolenia i jego „Rozgrywki”. Historia jest krótka i przewidywalna. Stajemy się świadkami pewnego nietypowego pojedynku dobra ze złem, który to nie koniecznie potwierdza regułę, że dobro zawsze zwycięża. W efekcie czego zawsze cierpią niewinni.
Paulina Rzeszutek kontynuuje swój cykl dotyczący gry karcianej Magic: The Gathering. Tym razem przybliżona zostaje nam „Kiora, zaklinacz głębin Zenkidaru”. Krótko mówiąc, konkretna skarbnica wiedzy dla fanów serii.
Marek Trusewicz dostarcza nam natomiast bardzo dobrą historię z happy endem pt. „Marcelina”. Tekst przypadł mi do gustu z wielu powodów, zwłaszcza jednak dzięki zastosowaniu pewnego zabiegu. Każdy fan Stephena Kinga (autor także zalicza się do nich – co wszystko wyjaśnia 🙂 ) natychmiast dostrzeże pewne zapożyczenia z prozy króla horroru. Motyw skrobania trupa w okno czy talizman w postaci różańca od razu nasuwają skojarzenia z „Miasteczkiem Salem”. Ponadto historia jest wciągająca i, co najważniejsze, zaskakująca. Na plus można także zaliczyć to, że nic w tej opowieści nie jest tym, czym początkowo się wydaje.
„Mitoman śniciel” autorstwa Marka Zychli to opowiadanie kontynuujące zapoczątkowany w poprzednim numerze BRAMY cykl Duszności. Opowiedziana przez Marka historia jest ciekawa i dobrze się ją czyta, ale ewidentnie brakowało mi w niej tego dreszczyku, który autor zaserwował nam poprzednim razem.
I wreszcie recenzja gry planszowej, na którą czekałem. Od jakiegoś już czasu zastanawiam się nad zakupem „Studium w szmaragdzie”, a po jej zaprezentowaniu przez Agnieszkę Pilecką mogę w końcu stwierdzić, że czuję się zmotywowany do tego, aby wyciągnąć pochowane zaskórniaki i kliknąć „Kup teraz”. Bardzo dobry opis dotyczący zarówno aspektów technicznych, jak i samej rozgrywki.
To, na co trafiamy po recenzji Agnieszki, jest magią w krystalicznej postaci. „Cudowny świat Apeironów”, którego autorką jest Barbara Mikulska, od samego początku trąci niesamowitością. Historia jest niezwykła, niemal poetycka i pełna fantastycznych metafor. Przykładowe zdanie „To była cisza wypełniona przyjacielem”, jest jednym z wielu, które sprawiają, że na twarzy maluje się uśmiech zachwytu i ogromnego szacunku względem talentu autorki. Opowieść jest swoistą alternatywą dla powszechnie znanej „Alicji w krainie czarów”, z tym że tutaj poznajemy Martynę, do której po pewnym czasie dołącza STRX. Oboje, niezależnie od siebie, trafiają do czegoś na kształt równoległego względem ich świata, w którym czeka na nich niezwykła przygoda. Krótko mówiąc, byłem zachwycony!
Po tak niesamowitej dawce endorfin zaprezentowane zostaje opowiadanie Tomasza Kępskiego zatytułowane „Nocna wizyta”. Jest to niestety najsłabsze opowiadanie w tym numerze BRAMY. Kuleje i technicznie, i fabularnie. Częste błędy, powtórzenia, męczące porównania (także się powtarzające) i nienaturalne dialogi wcale nie pomagają tej historii. Ogólnie tekst sprawia wrażenie, jakby nie przeszedł ani redakcji, ani korekty. I choć historia, podobnie jak „Marcelina” Marka Trusewicza, trąci kingowską inspiracją („Cmętarz zwieżąt”), to nie da się zaprzeczyć, że ukryty w niej potencjał nie zostaje skutecznie wydobyty na powierzchnię.
Kolejny tytuł, „Spoczywaj w pokoju”, można interpretować dwojako. Jak? Tego dowiecie się już po lekturze opowiadania Tomasza Graczykowskiego. Fajne opowiadanie, w którym początkowo odczuwalny jest lovecraftowski klimat (zresztą sam autor dedykuje właśnie jemu swój utwór), który jednak z czasem zanika. Po kilku akapitach zaczynamy się domyślać jaki finał przygotował dla nas Tomasz. I choć później stara się nas odwlec od tej myśli, to nieświadomie (choć kto go tam wie) podsuwa nam tropy, które coraz bardziej utwierdzają nas w przekonaniu, że wiemy dokąd to zmierza. W wyniku tego mocne zakończenie nie stanowi dla czytelnika zaskoczenia tak spektakularnego, jakim być powinno.
Na zakończenie BRAMY otrzymujemy „Nocne tęsknoty” Sylwii Błach. Jest to jeden z krótszych tekstów, ale w tym jego urok i prawdziwa moc. Czytelnikowi podczas lektury towarzyszy gęsta i ciężka atmosfera stworzonej przez autorkę historii. Znajdziemy tu przede wszystkim abstrakcyjne i niemożliwe do zaakceptowania wizje, którymi dzieli się główny bohater. Zakończenie natomiast wywołuje gęsią skórkę. Bardzo dobry wybór redakcji na opowiadanie zamykające czwarty numeru BRAMY.
Muszę przyznać, że aktualny numer czasopisma, mimo maleńkiej czcionki, jaką redakcja postanowiła zastosować, zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Myślę nawet, że nieco lepsze niż poprzedni (zatem obrano właściwy kierunek). Poziom tekstów jest dość wyrównany, choć mamy i teksty nadzwyczajne, i zwyczajnie słabe. Grafiki okładkową oraz kilka wewnątrz przygotowała Alicja Nowicka. Choć początkowo wybór ślicznej blondyneczki na okładkę numeru niespecjalnie mi się podobał, to po dłuższej analizie zacząłem odbierać ją jako medium, kontaktujące się ze światem duchów, a co za tym idzie, swoisty rodzaj BRAMY.
PS. Swoją drogą, rażąca na początku mała czcionka, po kilku akapitach pierwszego opowiadania już nie przeszkadza 🙂
Z czystym sercem mogę wszystkim polecić BRAMĘ v 4.0!
Dodaj komentarz