Wiele rzeczy wydarzyło się po tym dniu, a jeszcze więcej przed, ale to, co miało miejsce wtedy, u jednych wywołało uśmiech, a u innych gęsią skórkę. Oczywiście mam na myśli reakcję tych, którym opowiedziałem tę historię. Ciekaw jestem jak zadziała ona na ciebie, drogi czytelniku.
Dla wielu z Was mógł to być dzień jak każdy inny – trzynasty luty dwa tysiące czternastego roku. Właściwie nic w nim szczególnego, pomyślicie. Mnie też mogłoby się tak wydawać, gdyby nie fakt, że dokładnie tego dnia, kilka minut po czwartej rano, przyszedłem na świat. Naturalnie trzydzieści dwa lata wcześniej. Wśród setek osób, które w ten wyjątkowy czwartek życzyły mi wszystkiego, co najlepsze, nie było tej jednej, szczególnej.. Rok rocznie, począwszy od dnia moich narodzin, składała mi życzenia pełne ciepła i miłości, aż do teraz. Babcia zmarła w październiku, przed czterema miesiącami. Kochałem ją – jak ja ją cholernie kochałem! Ale odeszła i nic nie mogłem na to poradzić. Przyszły dwie siódemki, a ona oddaliła się wraz z nimi. Pamiętam, że jakoś zawsze to powtarzała: „Przyjdą dwie kosy i mnie zabiorą”. Może babcie już tak mają, że wiedzą pewne rzeczy. Prawda jest taka, że siedemdziesiątych ósmych urodzin już nie dożyła. Czytaj więcej
Ostatnie komentarze