Lektura powieści grozy krakowskiej pisarki od samego początku przysparzała mi nie lada problemów – oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Dlaczego? A no dlatego właśnie, że żadne z moich pierwotnych założeń względem książki „Oni” Olgi Haber nie spełniło się w najmniejszym stopniu. Po pierwsze miała to być przygoda na kilkanaście wieczorów, ewentualnie kilka tygodni, a przedstawiona historia wciągnęła mnie tak bardzo, że po trzech dniach odłożyłem na półkę przeczytaną książkę. Po drugie jest to literacki debiut autorki, a z tym różnie bywa. Tu jednak zostałem zwalony z nóg, gdyż warsztat Olgi Haber i lekkość jej pióra gwarantują nam płynną przeprawę przez oddaną w nasze ręce historię, przywodząc jednocześnie na myśl pytanie, czy to aby na pewno debiut autorki? 🙂 I po trzecie wreszcie, przyznam, że nie nastawiałem się na nic nadzwyczajnego w kwestiach horrorowych, a przeczytawszy ledwie kilkadziesiąt stron doświadczyłem pierwszych dreszczy. Oczywiście dla obytego w grozowych klimatach czytelnika będą to wątki dobrze znane, które nie powalają na kolana, jednakże momenty są i to całkiem niezłe.
Cóż więc… Mogę Was tylko zachęcić do sięgnięcia po tę powieść. Jest to dobra propozycja i dla tych, którzy chcieliby rozpocząć swą przygodę z polską literaturą grozy, jak i dla starych wyjadaczy, którzy poza typowymi i znanymi wszem i wobec zagrywkami znajdą tu także szeroką paletę zagmatwanych intryg miłosnych. No właśnie. Intrygi miłosne. Analizując teraz tę ostatnią myśl, dochodzę do wniosku, że autorka chyba zdecydowanie bardziej odnalazłaby się w literaturze kobiecej, bo to, po jak zawiłych ścieżkach miłości porusza się główna bohaterka, byłoby świetnym materiałem na odrębną powieść obyczajową 🙂
„Oni” dostają ode mnie zasłużone 7/10
Dodaj komentarz