Brama do świata pełnego grozy i fantastyki otwarta została po raz kolejny, ściśle rzecz biorąc po raz piąty – ale cóż to jest za otwarcie. Piękna okładkowa grafika i nowe wymowne logo już w tym miejscu zasługują na oklaski. Bo jakże nie zachwycić się ilustracją autorstwa Dominika BROŃKA, która idealnie wpasowuje się w główne nurty czasopisma, czy też logiem, którego litery B i A mają dwojakie znaczenie – po pierwsze stanowią swoje niemalże bliźniacze odbicie, a po drugie imitują szeroko otwarte wrota. Magia!
Starczy jednak tych zachwytów nad okładką, czas przekroczyć próg nieznanego i zapoznać się z ukrytą dalej treścią, tym bardziej że już pierwszą rewelację serwuje nam redaktor naczelny pisma, Paweł KWIECIEŃ. Z przedmowy dowiadujemy się między innymi o zwiększeniu nakładu czasopisma oraz ambitnym planie regularnego wypuszczania „Bramy” raz na kwartał. Trzymajmy kciuki! Co więcej dostajemy także informację, że redakcja zamierza zwiększyć skalę dostępności czasopisma, a takie wieści cieszą.
Czas na esencję, czyli opowiadania! Na pierwszą linię ataku wystawiony zostaje Marek ŚCIESZEK z tekstem „DESZCZ I KREW „. Jest to jedno z dwóch opowiadań, w którym redakcja pokusiła się o otoczkę graficzną, za którą, w tym konkretnym przypadku, odpowiedzialna jest Anna JARMOŁOWSKA. Brawo! – i dla redakcji, i dla autorki ilustracji. Wróćmy jednak do tekstu. W opowiadaniu Marka Ścieszka trafiamy na grupę rycerzy, tudzież zakonników, przemierzających las w poszukiwaniu schronienia, a przede wszystkim pomocy dla jednego z podróżników, który ucierpiał w starciu z nieprzyjacielem. Nim jednak docierają do takiego miejsca (karczmy), ich kompan umiera. Zakonnikom nie pozostaje nic innego, jak przeprowadzić pewien bluźnierczy rytuał – który to pomysł nie wszystkim się podoba.
Niewątpliwym plusem narracji jest zastosowanie przez autora języka odpowiedniego dla czasów, w których rozgrywa się akcja, dzięki czemu łatwo nam się wczuć w średniowieczny klimat.
Kolejnym opowiadaniem, które zaszczyciła ilustracja, tym razem autorstwa Alicji NOWICKIEJ, jest tekst „CZERWONE ŚNIEGI ALASKI” Michała GRABOWSKIEGO. Autor operuje bardzo przystępnym językiem, przez co stworzoną przez niego opowieść przyjemnie się czyta. Jednakże fabuła zdaje się być dość przewidywalna. Nasuwa się nawet skojarzenie ze sformułowaniem rosyjskiego dramatopisarza, Antona Czechowa, i jego strzelby wiszącej na ścianie – jeśli takowa pojawia się w pierwszym akcie, to w drugim bądź trzecim musi wystrzelić. Z takim właśnie zabiegiem spotykamy się w utworze Michała Grabowskiego. Niewątpliwym plusem jest natomiast zaserwowanie czytelnikom polskiego wątku na mroźnej Alasce oraz epickie „Kjurwa macz”.
W tym miejscu należy dodać, że dla powyższych dwóch opowiadań zastosowano jasnoszare tło (inny odcień niż dla fantastyki). Kolorystyka ta może mylić zwłaszcza tych, którzy z czasopismem spotykają się nie po raz pierwszy i wiedzą, że dla opowiadań z pogranicza grozy tło powinno być żółto-pomarańczowe. Możemy się jednak domyślać, iż zastosowanie takiego zabiegu podyktowane zostało właśnie tym, że towarzyszące tekstom grafiki wykonane zostały w odcieniach szarości, co gryzłoby się z innym podłożem.
Dwie następne strony czasopisma zajmuje Paulina RZESZUTEK, rozwijając regularnie poruszany przez siebie cykl w multiwersum Magic the Gathering. Tym razem przybliżony zostaje nam KARN – golem, który uchodzi za twórcę świata Mirrodin. Świata stworzonego w całości z… metalu.
„DUCH PRZEDWOJENNY” Anny DYMNEJ to bardzo ciekawy artykuł, przybliżający nam modę na seanse spirytystyczne odprawiane w przedwojennej Polsce. Świetna lektura, pełna ciekawostek, z której dowiadujemy się między innymi co też wspólnego z duchami miał marszałek Piłsudski.
Czas na pierwszą książkową recenzję. Jakub ZIELIŃSKI rozważa, czy wydana w 2015 roku powieść „THE SCARLET GOSPELS” autorstwa Clive’a Barkera nie jest aby prezentem pożegnalnym podupadającego na zdrowiu autora z Liverpoolu. Oby nie!
Pierwszym i na dobrą sprawę jedynym opowiadaniem stricte fantastycznym jest „DEKOMPRESJA” Artura JASTRZĘBOWSKIEGO. Roger Ashtley, jako jeden z członków załogi Axxo 12, w nie do końca jasnych dla siebie okolicznościach zostaje wybudzony z hibernacji w czasie podróży na Ziemię. W obliczu takiego faktu postanawia najbliższe dni poświęcić na prowadzenie dziennika, by po powrocie zdać relację z wyprawy. Dość prędko dostrzega dwa podstawowe minusy swojej pozycji. Po pierwsze do swej dyspozycji ma niewielkie pomieszczenie bez wyjścia, a po drugie jest zupełnie sam. Sytuacja jednak zmienia się już trzeciego dnia, gdy dowiaduje się o kolejnej osobie, która najprawdopodobniej znajduje się w analogicznym do jego położeniu. Opowieść została napisana w formie dziennika pokładowego, czym autor kupił mnie od samego początku – uwielbiam takie rozwiązania. Jest jednak pewien mankament, a mianowicie nasz bohater dość szybko zaczyna podejrzewać, że w tej całej misji coś jest bardzo nie tak. Co gorsza jego przypuszczenia okazują się podstawne. Mimo wszystko autor broni zastosowanego przez siebie rozwiązania, wprowadzając zmyślny twist pod sam koniec historii.
I wreszcie pierwsza z recenzji „Gier bez prądu”. Agnieszka PILECKA bierze na warsztat polski produkt autorstwa Piotra Pieńkowskiego – „ATAK ZOMBIE”. Muszę przyznać, że recenzję czytało mi się o tyle ciekawiej, ponieważ sam jestem posiadaczem tegoż wytworu. Zachęcam do zapoznania się z opinią Agnieszki, tym bardziej że jestem skłonny podpisać się pod nią obiema rękoma, jeśli oczywiście jakiś zombiak wcześniej mi ich nie odgryzie ;]
Anna MUSIAŁOWICZ serwuje nam opowiadanie, które w mojej osobistej opinii jest najsłabszym tekstem w tym numerze, a co więcej dość daleko mu do grozy. Autorka (czego nie ukrywa) pisze od niedawna, co jest niestety zauważalne, ponieważ oprócz technicznych niedoskonałości pojawiają się także potknięcia na etapie płynności tekstu. Jeśli chodzi o fabułę „STRZEŻ SIĘ SZLOCHAJĄCEGO ANIOŁA” – bo o tym tekście mowa – to nie do końca połapałem się w przedstawionej historii – nie wiem na przykład czy mamy tu jednego narratora, czy też jest ich kilku? W ogóle odniosłem wrażenie, że obcuję z pamiętnikiem schizofreniczki. Całkiem możliwe, że takie jest właśnie przesłanie opowiadania – lecz ta teoria zdaje się być naciągana. Jedno, czego nie można autorce odmówić, to oryginalność. Bo opowiadanie mogłoby być bardzo dobrą historią, posiadającą swój charakter, gdyby tylko nad nim popracować.
Czas na perełkę, choć w tym przypadku mamy do czynienia z najprawdziwszą perłą zrodzoną na solidnej grozowej podwalinie. Proszę Państwa, oto „KOŚCIÓŁ W CZARNOBŁOTACH” autorstwa Jakuba STOLARKA! I nie bójmy się tego stwierdzenia: Najlepsze opowiadanie tego numeru. Kropka. Tekst od pierwszych chwil trzyma wysoki poziom i ani na chwilę nie schodzi poniżej wyznaczonej poprzeczki. Autor stworzył niezwykłą historię, w której pewna tajemniczość towarzyszy nam przez całą lekturę, raz po raz wywołując dreszcze. Obcując z opowiadaniem, nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że czytam twór, jaki mógłby wyjść spod pióra samego Umberto Eco („Imię róży”). „Kościół w Czarnobłotach” jest najdłuższym tekstem tego numeru „Bramy”, lecz w chwili, kiedy przerzuciłem ostatnią stronę, poczułem niepowetowany żal, że koniec jest tak bliski. Jeśli więc autor czyta tę opinię, mam do niego prośbę o to, aby nie zaprzestawał pisarstwa, a nawet stworzył coś „większego”. Brawo!
„MATYLDA”, której autorką jest Magdalena GERAGA, to krótka lecz bardzo sprawnie napisana opowiastka, którą równie sprawnie się czyta. Mamy tu dość przewrotną historię, w której nic tak naprawdę nie jest tym, czym na początku się wydawało. W opowiadaniu brakuje jednak czegoś… oryginalnego, co sprawiłoby, że przypadek Matyldy utkwiłby w naszej pamięci na dłużej.
Na tej samej stronie, na której kończy się powyższe opowiadanie, znajdziemy bardzo krótki artykuł Marty ZAPALSKIEJ o jej „PRZYGODZIE Z MARVEL’EM”. Autorka w zwięzłej relacji przedstawia swoje zamiłowanie do fantastycznych bohaterów z Ligii Sprawiedliwych, Avengers czy X-men, zachęcając jednocześnie do sięgnięcia po kościaną grę Marvel Dice Masters: Avengers vs. X-Men.
Kolejne opowiadanie nastręcza mi nieco problemów, a mianowicie jest ono tożsame z moim „Świątecznym przesłuchaniem” (zbiór „Fałszywy dekret. Opowiadania zakazane” z roku 2015), choć fabuła poprowadzona jest zupełnie inaczej. Chodzi o tekst Michała IDZIKOWSKIEGO „PLECAMI ODWRACAJ SIĘ TYLKO DO TRUPA”. Tak w jednym, jak i drugim opowiadaniu mamy do czynienia z niczego niepodejrzewającą kobietą, kierowcą ciężarówki, powalonym drzewem i… (ale nie zdradzajmy wszystkiego). Tak czy inaczej trzeba przyznać, że styl autora jest bardzo przystępny. I mimo iż fabułę rozgryzłem po kilku pierwszych akapitach, to z przyjemnością dotrwałem do końca, obserwując jakie też zabiegi stosuje twórca z Międzyrzeca Podlaskiego.
Do tablicy ponownie zostaje przywołany Marek ŚCIESZEK, prezentując nam to, co bohaterom jego opowiadania przytrafiło się „W DRODZE”. Nie będę się rozwijał nad fabułą. Rzucę tylko trzy hasła: Wampiry! Postapokalipsa! Czarna kawka! Czego chcieć więcej. Dla mnie bomba 🙂
W regularnie publikowanym już cyklu „Duszności” Marek ZYCHLA przedstawia kolejną nadesłaną przez czytelników historię o duchach – oczywiście w swojej niezwykłej interpretacji. W opowiadaniu „DUSZNY BLOK” poznajemy niejakiego Krzyśka, który relacjonuje swemu koledze niecodzienne wydarzenie, jakiego doświadczył w młodzieńczych latach – gdy po raz pierwszy ujrzał duszę niedawno zmarłej osoby. Co istotniejsze przytacza tę historię nie bez powodu. Interesującym zabiegiem autora jest pozostawienie poniekąd otwartego zakończenia – niby wiemy, co ma się wydarzyć, ale czy aby na pewno?
Kolejnym szczęśliwcem, którego dwa opowiadania znalazły się w jednym numerze „Bramy” jest Michał GRABOWSKI. Tym razem zostaje nam zaserwowana czarna komedia pod tytułem „LEGIA ŻYWYCH TRUPÓW”. Krótko mówiąc: świetny pomysł na fabułę i brawa dla autora za perfekcyjne wykonanie. Po to opowiadanie po prostu trzeba sięgnąć choćby dlatego, aby poznać kilkoro wybrednych zombie, dla których mózg nie jest już wystarczającą pożywką. Co nią jest? Myślę, że będziecie zaskoczeni J
Ostatnim opowiadaniem jest „MALWINA” Sandry GATT OSIŃSKIEJ. Jest to klasyczna historia, której morał uświadamia nam, byśmy uważali na to, czego sobie życzymy – bo a nuż się to spełni. Niewątpliwym plusem tego raczej krótkiego tekstu jest fakt, że początkowe wydarzenia nie zwiastują aż tak makabrycznego finału.
Największym zaskoczeniem piątego numeru „Bramy” – dla mnie – okazała się recenzja kolejnej książki. Tym razem Jakub ZIELIŃSKI podjął się wnikliwej analizy mojego zbioru opowiadań „FAŁSZYWY DEKRET. OPOWIADANIA ZAKAZANE” wydanego w 2015 roku. Z tego miejsca pragnę serdecznie podziękować autorowi za poświecony czas, a tego, czy zbiór godzien jest i Waszej uwagi, dowiecie się, zaglądając na 56-tą stronę czasopisma.
Przed kilkoma miesiącami Wydawnictwo Okami zapoczątkowało niezwykłą serię komiksów, których oryginalny tytuł to „Grimm Fairy Tales”. W artykule „BAŚNIE DLA DOROSŁYCH” Mirosław KORKUS snuje swoje rozważania na temat pierwszych pięciu zeszytów wydanych w Polsce. Czy warto? Sprawdźcie.
Nim „Brama” zostanie przez nas ostatecznie zamknięta, trafiamy na drugą recenzję gry planszowej. Tym razem Agnieszka PILECKA przedstawia plusy i minusy „PANDEMII”. Nie raz byłem już namawiany, aby sięgnąć po ten właśnie tytuł. Pozytywna opinia Agnieszki tylko utwierdza mnie w przekonaniu, by zrobić to czym prędzej. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, taka okazja nadarzy mi się już niebawem.
Zamykamy przeklęte wrota z nadzieją, że w końcu będziemy mogli odetchnąć pełną piersią, gdy na ostatniej stronie zatrzymujemy wzrok na kilku pracach graficznych, których autorem jest nie kto inny, jak twórca ilustracji okładkowej, Dominik BRONIEK. Nie jestem specjalistą w tej dziedzinie, ale to, co widzę, podoba mi się i jest to doprawdy niezwykłe. Chapeau bas! Wspaniałe zwieńczenie wyjątkowego numeru czasopisma „Brama”.
Ja swoje zrobiłem. Pozostaje mi tylko wierzyć, że zdołałem Was zachęcić do sięgnięcia po kolejny numer „Bramy”. A jest ku temu kilka solidnych powodów. Polecam!
Dodaj komentarz