wykletyZ twórczością Grahama Mastertona nie miałem dotychczas styczności. Nie chcę, żeby zabrzmiało to tak, że jego osoba była mi obca. Co to, to nie. Doskonale zdawałem sobie sprawę kim jest i jakie tytuły (choćby w ostatnim czasie) wychodzą spod jego ręki, ale nigdy niczego nie przeczytałem, aż do teraz. Aż do „Wyklętego” – powieści wydanej w 2004 roku. Jakie jest moje pierwsze wrażenie? Cóż, muszę to przyznać, choć nie tego się spodziewałem. A jestem nią o-cza-ro-wa-ny! Powieść jest świetna! Fakt, pod koniec trochę kuleje, ale przez cały spędzony z nią czas miałem ciągłe uczucie lęku i niepewności, czyli tego, czego pragnę w trakcie czytania. Czułem wewnętrzny stres, nasilający się z każdą koleją stroną. Stres, który motywuje, nie ten który niszczy. Ten powodował, że kończąc rozdział, pragnąłem następnego i następnego i… itd. Aż do końca.

Fabuła powieści zabiera nas do Salem, a my od razu stajemy się towarzyszami przygód, których doświadcza John Trentom – antykwariusz. Pogrążony w depresji po tragicznej śmierci ciężarnej żony zaczyna odczuwać w domu jej obecność – hałasy skrzypiącej huśtawki, dziwne wyładowania elektryczne czy nawoływania jego imienia. Kiedy utwierdza się w tym przekonaniu, zdaje sobie też sprawę, że nie jest to do końca ta sama „osoba”, którą kiedyś kochał. W związku z czym boi się i pragnie, aby zjawa zostawiła go w spokoju. Kiedy prośby na nic się zdają, postanawia rozwiązać zagadkę nawiedzającego go ducha żony, a przede wszystkim odesłania go tam skąd przybył. W ciągu kolejnych dni John staje się świadkiem wielu niezwykłych zdarzeń w sferze rzeczywistej jak i metafizycznej. Duchy, demony, czarownice to tylko ułamek tego, z czym ten zwykły śmiertelnik musi się zmierzyć. A w związku z tym, że narracja powieści jest pierwszoosobowa, to lektura tym bardziej napędza nam stracha i popycha do jak najszybszego jej ukończenia i rozwiązania zagadki.

Polecam wszystkim – i fanom gatunku, i osobom, które dotychczas stroniły od powieści grozy. Ja obiecuję sobie, iż nie raz jeszcze wrócę do twórczości Grahama Mastertona.

Moja ocena to 9 punktów na 10.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.

Facebook

Archiwalne wpisy